Marta
Szarek - Portret Projektanta
Marta
nieodłącznie kojarzy się każdemu z tym co robi. Zawsze sprawiała wrażenie
prawdziwej damy, współczesnej, ale mocno ocierającej się o styl retro.
Taka jest ona i tworzone przez nią kreacje, dzięki temu jej prace są
bardzo autentyczne. Trudno nawet powiedzieć czy jest bardziej malarką
czy projektantką, ale niewątpliwie na tym co robi odciska swoje indywidualne
piętno.
Widząc
Twoją kolekcję dyplomową, a szczególnie przyglądając się jej formie,
mogłabym od razu stwierdzić, że jest taka bardzo "Twoja"...
Co Cię zainspirowało do jej stworzenia?
Kolekcja jest tak subiektywna, że mogę jedynie stwierdzić, iż po prostu
wyszła z mojego wnętrza. Są w niej reminiscencje form z różnych epok,
ale starałam się zatrzeć granice między tymi epokami. Przyświecały mi
cztery założenia: kobiecość, elegancja, delikatność, subtelność i tym
się sugerowałam przy projektowaniu. Tytuł, to "Czerń-biel, kolekcja
damskich ubiorów okazjonalnych". Dlaczego czerń i biel? Bo to kolory,
które są zawsze modne, można je swobodnie zestawiać z innymi, są najbardziej
uniwersalne i pasują do każdej kobiety. Ubiory te mają za zadanie podkreślać
kształty, ale mogą je nosić zarówno kobiety szczupłe, jak i o pełniejszych
kształtach.
Ty sama
w sobie zawsze kojarzyłaś mi się ze stylem retro, czy chciałabyś, żeby
ten styl pozostał wizytówką również w przypadku Twoich kolekcji?
W dobie uniseksu, gdzie wszystko zostało już wymyślone staram się odbiegać
od królującej wszędzie mody ulicy. Czerpię z tego co było, ale nie nazwałabym
tego aż inspiracją, raczej sugeruję się tym co powstało w czasach minionych.
Jestem zafascynowana modą retro, co w sposób nieunikniony na pewno będzie
się odzwierciedlać w tym co robię, ale najbardziej kocham Klimta i secesję.
Secesja
jest jednym z najpopularniejszym tematów jeśli chodzi o kolekcje dyplomowe,
profesorowie aż się łapią za głowę, gdy po raz kolejny słyszą o fin
de siecle. Czy właśnie dlatego postanowiłaś zrealizować ten temat tylko
częściowo?
U mnie secesja widoczna była wyłącznie w haftach, które zostały zaprojektowane
i wykonane przeze mnie osobiście. Nie było to jednak działanie planowe,
wzięłam kawałek płótna i narysowałam kwiaty... wyszły secesyjne, po
prostu mam to w sobie i nic na to nie poradzę. Później, patrząc na nie
z perspektywy czasu, nabrałam ochoty, żeby je zamazać. Nie zrobiłam
tego, ale wyciszyłam kolorystykę zastępując biel srebrem lub szarością,
w tych momentach, gdzie miałam wrażenie, że jest zbyt mocno kontrastowa.
W Twoim
własnym stylu ubierania się łączysz kolory z dużym wyczuciem, tworząc
subtelne tonacje. Zupełnie nie kojarzysz mi się takim drastycznym kontrastem,
jakim jest biel i czerń, skąd zatem ten pomysł?
Elegancja zawsze kojarzyła mi się z czernią, dlatego od razu byłam zdecydowana
na jej zastosowanie, później, właśnie dla kontrastu, dołożyłam do niej
biel, a w trakcie realizacji wyciszałam srebrem i zielenią. Przy projektowaniu
wychodzę z założenia, że wystarczy prosty krój i kolor, ale zawsze jeden
element powinien być dominujący. To tak jak w malarstwie - gdy zmruży
się oczy widać tylko to co najważniejsze. Dlatego w moim ubiorze detal
jest pierwszoplanowy.
Skoro
wspominasz o malarstwie, na tym polu trochę już osiągnęłaś - na koncie
kilka wystaw, uznanie profesorów i indywidualnych klientów, ale wiem,
że na początku nie chciałaś, by ktokolwiek oglądał twoje prace, dlaczego?
To prawda, wstydziłam się je pokazywać. Zawsze jako ostatnia chodziłam
na korekty, po to żeby nikt oprócz profesora nie widział tego co zrobiłam.
Raz na jednej z wystaw w ASP zdecydowałam się umieścić swoje rysunki.
Po jakimś czasie okazało się, że zostały zakupione przez właściciela
galerii, później dostałam propozycję wystawy w Warszawskim EMPiK'u oraz
w Klubie Nauczyciela i w Galerii Forum w Łodzi. Ten ciąg wydarzeń dodał
mi odwagi i sprawił, że zapragnęłam, aby moje obrazy zobaczyło nieco
więcej osób, niż tylko ja i profesor.
Czy
kiedykolwiek miałaś na siebie jakiś inny pomysł poza byciem projektantką
i malarką?
Dawniej byłam zafascynowana architekturą wnętrz, ale w tematach konstrukcyjno
matematycznych czułam się obco. Poza tym, nie lubię białych ścian, a
to akurat w Polsce dominuje. W tym zakresie zapewne nie doszłabym do
porozumienia z moimi klientami...
Jakie
są Twoje najbliższe plany dotyczące swojej ostatniej kolekcji?
Dostałam się do pierwszej dziesiątki finalistów Oskarów Fashion, zatem
pokażę ją jeszcze w Warszawie, ale już planuję stworzenie drugiej, z
którą będę startować do konkursu Moda Folk. Nowe projekty już są, a
przy ich realizacji współpracować będę z koleżanką, która jest konstruktorką.
Jest moją rówieśniczką i podobają nam się podobne rzeczy, jest zatem
szansa, że począwszy od tej kolekcji będziemy tworzyć duet. I chociaż
biorę się za bardzo oblegany temat, związany z kulturą Hiszpanii, mam
nadzieję, że uda mi się go przedstawić inaczej, po mojemu.
Jedna
kolekcja po drugiej... Jak sobie radzisz z finansowaniem własnych projektów?
Mam szczęście, że żyję z malarstwa i rysunku. W ten sposób zarobiłam
na kolekcję "Biel-czerń", która była rzeczywiście droga, bo
prawie w całości uszyta z jedwabiu, ale biżuterię wykonałam sama, więc
tutaj odpadła mi część kosztów, które byłyby duże w przypadku zlecenia
tej pracy komuś innemu. Poza tym, otrzymuje różne zamówienia, głównie
od przyjaciółek moich rodziców, a to są panie bardzo majętne, wiec wystarcza
na jedwabie...
Czego
oczekujesz po Oskarach Fashion? Z jakim nastawieniem podchodzisz do
tego konkursu?
W komisji zasiadają różne osoby, niektórym z nich podoba się to, innym
tamto. Co decyduje o wygranej? Nie wiem, ale to nie jest moim celem,
chciałabym znaleźć zwolenników swojej kolekcji. Pragnę, aby ktoś po
wyjściu z pokazu, wciąż pamiętał co zrobiłam i z tym właśnie mnie kojarzył.
Wydawca magazynu Fashion, Pani Katarzyna Kultys, podczas eliminacji
do konkursu powiedziała do mnie: "Pani sobie nawet nie wyobraża,
jak ta kolekcja do pani pasuje" i to właśnie chciałabym usłyszeć
od każdego.
Tekst:
Monika Onoszko
Foto: www.adamslowikowski.com
Modelki: Marta Szarek, Jagoda Piekarska